|
Wczoraj minął rok, jak odeszła w wieku 9 lat moja Trusia
Do 4 miesiąca przebywała wśród "paszteciaczków" w amatorskiej hodowli przydomowej. Trzy następne miesiące spędziła w szkole, gdzie była pieszczona i z ochotą leżała na książkach, lub wchodziła do plecaków
W wieku 7 miesięcy trafiła do nas i od razu zapałała miłością do suni Miłki, psa Gacka i kotki Zuzi, oczywiście z wzajemnością.
Bardzo często Miłka, Zuzia i Trusia leżały blisko tworząc trójkąt kumoszek.
Bardzo długo za wiele na temat królików nie czytałam, gdyż Trusinka nie chorowała- dopiero przetoka w wieku 8 lat-, nigdy, ale to nigdy nie załatwiła się poza klatką, oczywiście z wyjątkiem gubionych bobków.
Reagowała na polecenie "do klateczki, ale tylko w wykonaniu mojego męża
Ponieważ lubiła przewody, szybciutko nauczyła się nie przekraczać terenu dywanu. Z wiekiem rozszerzyła teren i ucieczki też się zdarzały.
Trzeba było pilnować misek, bo najbardziej smakowała jej psia karma
Była bardzo łagodnym, wesołym króliczkiem
Nie lubiła brania na ręce, ale głaski na kolanach bardzo jej się podobały
Letniej duchoty nie wytrzymało jej 9 letnie serduszko i odeszła niestety w poczekalni lecznicy, gdzie przyszliśmy na ponowną wizytę
Dopóki była Trusia, to myślałam, że króliki załatwiają się tylko w klateczce, są bardzo łagodne, lubią inne króliki i z natury nie chorują
Widać to była prawdziwa Trusia. Zostawiła po sobie ciepłe wspomnienia no i miłość do ucholków
|
|
|
|