Arissa |
|
|
|
Dołączył: 01 Lut 2012 |
Posty: 110 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Częstochowa Płeć: K |
|
|
|
|
|
|
Do dnia 8 lipca wszystko było ok, jednak wraz z moim chłopakiem postanowiliśmy i tak odwiedzić weta żeby się upewnić. Przyjechaliśmy i stało się coś czego żadne z nas się nie spodziewało... atak. Gorszy niż wcześniejszy... Riv momentalnie się przewróciła i nawet nie miała sił przełożyć łapek, próbować wstawać jak kiedyś... Poddała się. W tedy musiałam podjąć najgorsza decyzję w swoim życiu... Myślę, że jednak dobrze wybrałam bo widok jak ona cierpi był nie do zniesienia. Odeszła na moich rekach głaskana przez mojego chłopaka... Nawet teraz to pisząc zalewam się łzami jak głupia. Cieszę się jednak, że nie byłam w tedy sama bo nie dałabym rady. Była kochana przez całą rodzinę, mała ruda nieznośna złośnica. Dopiero dzisiaj zebrałam się w sobie żeby ogarnąć klatkę, bo stała tam gdzie zwykle z siankiem, poidełkiem, jedzonkiem... tak jakby Rivi miała tam zaraz wrócić, jakby tylko wyszła na chwilę pokicać. Wielokrotnie patrzałam w puste 4 kraty z myślą "ona tam będzie" jednak nigdy tam już nie wróci... ;(
Mam nadzieję, że kica sobie teraz beztrosko po zielonej trawce za Tęczowym Mostem |
|