|
Czytam jak pięknie o niej piszesz i twój ból czuję fizycznie, bo tak dobrze go znam:(.
Za tęczowym mostem czeka na mnie całe stadko – pięć zwierzaczków. Wszystkie kochałam i kocham i starałam się dla nich jak najlepiej. Pierwsza moja królinka odeszła w wieku 9 lat. Jako pierwszy uszak, jeszcze długo „bezinternetowy” miał skandalicznie niedouczoną opiekunkę. Jak sobie pomyślę, że tak wiele rzeczy nie zrobiłam z nieświadomości to mam na siebie okrutne nerwy, bo mogła mieć większy komfort w życiu, a była taka słodziutka, łagodna i jakby znając głupotę swojej pani przez długie życie trzymała się w zdrowiu. Brak było uszu w domu…i przybył Tosinek.
A Tosiu, no cóż, to od pierwszej chwili była miłość mojego życia, a jego zaufanie do mnie było bezgraniczne ( nawet u weterynarza niczego się nie bał będąc u mnie na ręku), a ja od pierwszej chwili nie stanęłam na wysokości zadania – począwszy od bezmyślnego paśnika w klatce, a skończywszy na nie tych weterynarzach. Gdy oddychał rzężąc czułam jak mnie to też boli wręcz fizycznie. Nie mogłam się pozbierać z moim bólem, aż rodzina poczuła się zaniepokojona, co często im się nie zdarza:)
Jak orzekłam, że musi być królasek, to ciągali mnie po wszystkich możliwych zoologach.
W końcu zadzwoniłam do p. Kaletki, który wybrał mi Tosinka i zmartwiony odstąpił jedyną samiczkę w odpowiednim do wzięcia wieku – i tak trafiła Andziulka. Później dołączył Czesio z SPK:)
I to była słuszna decyzja!!! Nie wiem jak bez opieki nad malizną bym się pozbierała.
Przyszywana kuzynka, matkująca dwóm uszaczkom straciła jednego i też rozpacz ją zżerała ( jesteśmy postrzegane jako te dwie nawiedzone w rodzinie).
Na odległość internetowo upatrzyłam bidulka we wrocławskim schronisku, skontaktowałam ją z wolontariuszką i ma Rysia i też uważa, że wzajemnie sobie pomogli, choć decyzja była ciężka.
Twierdzę, że nigdy inny zwierzaczek nie zastąpi poprzedniego, lecz dołączy do stadka i uważam, że to cieszy maluchy za tęczowym mostkiem.
W lutym miną dwa lata od odejścia Tosia a ja łapię się na tym, że wciąż wypatruję wśród kicajków jego powrotu i wszelkie chwile spędzone razem są tak żywe.
Twoje Kubusiątko też będzie wiecznie żyć w twoim sercu i drugiej takiej nie będzie, ale z czasem może inne uszka do głaskania i tulenia.
Pozdrawiam Cię serdecznie |
|
Ostatnio zmieniony przez T-T-A dnia Pią 14:59, 23 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|