Julis |
|
|
|
Dołączył: 22 Cze 2007 |
Posty: 38 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Płock |
|
|
|
|
|
|
Gdyby nie ten paraliż... dziś juz lepiej oddychał, zjadł normalnie. Tylko leży wciąż i nie może się za nic podnieść. Czasem tylko się przesunie. Do miseczki z jedzeniem też się jakoś doczołgowuje, ale to już raczej z moja pomocą. Przednie nogi ma całkiem proste, wysunięte daleko do przodu, główkę kładzie na ziemi. Czy taki paraliż dałoby się wyleczyć? Wiem, że chwytam się czego tylko się da, może myslicie, że jestem okrutna i samolubna, i pozwalam na to, żeby cierpiał, ale ja naprawdę zawsze mam takie wewnętrze 'przecież coś się da jeszcze zrobić'. Jutro pójdę do weta. Czy ktoś wie, od czego mógł byc te paraliż? I czy to jest uleczalne?
Uch, mam już mętlik w głowie. |
|