kiche_wilczyca |
|
|
|
Dołączył: 03 Kwi 2006 |
Posty: 3699 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Łódź Płeć: K |
|
|
|
|
|
|
Podepnę się pod temat, bo u Psotki walczymy z ropniem już jakieś 2 tygodnie.
Cudem tylko zauważyłam, że coś jest nie tak. Psotka miała się dobrze, jadła, biegała, bawiła się, dbała o toaletę, nawet ruję przechodziła. Ropnia odkryłam, jak ją głaskałam bo policzkach. Wyczułam gulkę pod żuchwą (z lewej strony pyszczka). Zapadła decyzja - następnego dnia od rana natychmiast do weta. Okazało się, że to nie była gulka, tylko potężny ropień na pół wola. Weterynarz dopiero jak ogolił podgardle to dało się zobaczyć jakich rozmiarów to jest. Zabieg chirurgiczny był nieunikniony więc Psotka dostała znieczulenie miejscowe, skalpelem nacięto skórę, wyciśnięto ropę, dostała zastrzyki przeciwbólowe i silny antybiotyk. I zaczęły się wizyty co drugi, trzeci dzień na oczyszczanie rany (łyżeczkowanie rany) i podawanie antybiotyku. Za każdym razem ropy było coraz mniej, ale nadal się utrzymywała. Dzisiaj dostaliśmy skierowanie na prześwietlenie i poniedziałek mój mąż jedzie z małą do innej lecznicy, gdzie wykonują RTG, a we wtorek z powrotem do naszego weta i zapewne wtedy zapadnie decyzja co dalej. Taki ropień może być albo od zeba (zewnętrzne oględziny nie wykazały nieprawidłowości w uzębieniu), albo jakiś stan zapalny od kości.
Trzymajcie kciuki, żeby ta sprawa szybko i pomyślnie się zakończyła. Płakać mi się chce, jak patrzę na wymęczoną i zestresowaną Psotę. I potwornie się o nią boję |
|