dejdi |
|
|
|
Dołączył: 06 Maj 2008 |
Posty: 109 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Tomaszów Maz. Płeć: K |
|
|
|
|
|
|
Ja niedawno jechałam z moim króliczkiem. Co prawda nie było to 1600km, a ledwie 20 w jedną stronę. Z tym, że to był wyjazd spontaniczny. Akurat mieliśmy możliwość pojechać na wieś do dziadka. Wzięłam ze sobą Tusię (w klatce; transporterka nie mam, bo nie mam za bardzo ani gdzie, ani czym podróżować). I powiem Wam, że bardzo dobrze zniosła podróż. Na początku widziałam, że się trzęsie ze strachu, ale jak jechaliśmy dłużej (niż zazwyczaj do weta), to się uspokoiła. Cały czas przez pręciki ją głaskałam, z siostrą do niej mówiłyśmy a sama ciekawa była co się dzieje, spoglądała na wszystko z zaciekawieniem.
Na działce miałam ją 'ubrać' w szeleczki, żebym miała kontrolę nad jej brykaniem. Niestety. Okazały się na nią za małe. Ost. ich użyłam jak je kupiłam (praktycznie razem z króliczkiem). Były za duże, wyskakiwała z nich,więc rzuciłam w kąt.
No i niestety. Przejechała się tylko po to, żeby posiedzieć w klatce. Ale na pocieszenie zerwałam jej ogromnego mleczyka. Pałaszowała,aż się uszy trzęsły ;] A po powrocie nie była specjalnie senna. Apetyt też miała. |
|