Manfred |
|
|
|
Dołączył: 18 Wrz 2009 |
Posty: 613 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Białystok Płeć: K |
|
|
|
|
|
|
Jak nie miałam wyjścia, to obcinałam pazurki sama. Zajmowało to całe popołudnie, spociłam się jak kwac, ale udawało się. Kładłam Mańka na wersalkę, sama siadałm na podłodze z obcażkami na kolanach. Światło musiał być ostre a Maniek rozleniwiona. I głaskałam, miziałam, drapałam co jakiś czas głaszcząc łapki. I spokojnie ale zdecydowanie ciach - jeden pazurek. Mańka zdziwienie i wstanie. Znów głaskanie i ciach. Zdziwienie. Głaskanie, ciach i tego już za wiele. Spacer Mańka. I znów w kółko aż wszystkie pazurki przycięłam. Teraz Maniek się schytrzyła i nie daje się tak łatwo podejść. A więc mąż bierze Mańka na ręce, a ja obcinam pazurki. Przednie łapki, kwadrans przerwy, tylne łapki i smakołyki.
Zostawiam dość duży zapas, bo lepiej częściej po mniej niż skaleczyć maleństwo. Akurat ma taką sierść, że pazurki kończą się wraz z nią. |
|