Dorcia |
|
|
|
Dołączył: 05 Lut 2010 |
Posty: 1058 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Płeć: K |
|
|
|
|
|
|
Kupiłam Alpi (6,7 miesięcy) wczoraj szelki, wiem, że nie są polecane dla naszych pociech, ale po przeczytaniu paru postów pomyślałam, że na 5minutowy spacer do weta mogą być lepsze niż transportem w takie upały.
To był błąd
Wyglądam jak rambo, jestem cała podrapana.
Przyszłam dumna z pięknymi czerwonymi szelkami do domu (Alpi jest czarna - piękny kontrast), no to co, no pokazałam je małej, zainteresowana jak nigdy niczym, wywnioskowałam, że poznała zapach z zoologa w którym mieszkała zanim ją wzięłam. No to skoro takie zainteresowanie, zakładamy... Tragedia ludzka, przez główkę, a ona w nogi, wypadałoby jeszcze przez brzuszek... Na drugi dzień (czyli dzisiaj) razem z narzeczonym. On trzymał ja zakładałam i dopasowywałam, uff udało się, ale cóż, mała zobaczyła, że zwiać nie może więc się położyła, leżała plackiem i weź ją rusz... No to na ręce, z łóżka na podłogę, biega, kładzie się cuduje światem. Ale obciąć pazurki trzeba ( w pon wyjeżdżam, mało czasu na załatwienie reszty), więc na ręce małą i w drogę. Na początku wystraszona, potem chciała zeskoczyć, oczywiście zahaczyła mnie pazurami, no to postawiłam ją na ziemie, połąziła, powąchała (pierwszy raz na dworze dłużej niż 1min ), no ok myśle idziemy bo nie dojdziemy, więc na ręce, kawałek przeszłam znowu chce zeskoczyć... ach te pazurki... Więc na ziemie, a ona co kładzie się ;/ Tak z 50 razy w tą i z powrotem. Tragedia ludzka, nie polecam nikomu kto za małego nie przyzwyczaił podopiecznego do tych rarytasów, zainwestuje w transporter |
|