|
reniaw - przecież ja nie siedzę z królami 24 godziny na dobę - wręcz przeciwnie.. taki mam tryb pracy, że w domu to ja w zasadzie w tygodniu jestem tylko rano do godz. 10 - potem mnie nie ma, wracam w nocy i idę spać. Jacek jest więcej w domu niż ja. Ja pisząc, że moje króle nie są zamykanie nie mam na mysli, że trzeba je pilnować - to już nie ten etap - one po prostu są na wolności i już. Mieszkanie jest przygotowane z myślą o zwierzętach i antyków narażonych na zniszczenia nie mam a to że dywan podgryziony i posikany, bałagan z porozrzucanego siana, wszędzie ślady sierści a sypialnia wygląda bardziej jak królikarnia (z resztą do mnie odkąd jest Bzik to się wchodzi najpierw do królika a potem dalej..hihi) to nic. Ja chcę mieć zwierzęta, mam ich sporo - ale to mój świadomy wybór i pewnych rzeczy się nie przeskoczy w takiej decyzji - zwierzęta ingerują i w mieszkanie i w nasze życie i należy to brać na poważnie pod uwagę jak się na zwierzę decyduje. Dla mnie najważniejsze jest aby im było dobrze a nie żeby mieć sterylne mieszkanie Za nic bym nie zrezygnowała z trzymania zwierząt w domu mimo to, że generalnie dom zwierzęta niszczą. No i cóż - taki wybór. Jak Bzik bywa w szpitalu raz na jakiś czas na dobę czy nawet dłużej to tak się dziwnie czuję w mieszkaniu gdy go nie ma - nie biega, nie przychodzi na tulenie, nie towarzyszy gdziebym się nie ruszyła - totalna pustka po prostu. To samo jest z trójką - choć z nimi nie przeżywam rozłąki, bo nie chorują i nie były jeszcze nigdy w żadnym szpitalu. ... a to, że mam zjedzone do 1/3 wysokości bicie od drzwi - jeszcze po Misiu, że mam wszędzie ślady zębów króliczych i stertę papieru toaletowego w łazience koło wc gdzie to Bzik sika w ilościach przekraczających moje wcześniejsze wyobrażenia na temat pojemności pęcherza króliczego - to przecież nic, to są drobiazgi |
|
|
|