|
Ja już pogodziłam się ze znaczeniem terenu po całym domu
Gdy Tosiu zaczął rzucać się i wgryzać zębami w mojego psa to po prostu ścianką od kojca zagrodziliśmy drzwi
Godna uwagi jest bezwarunkowa miłość mojego psa Gacka, który skowyczał, siusiał z nerwów, ale Tosiunia nie ruszył, zaś moja Zuzia spoglądała na niego jak na królisia szczególnej troski i uciekała z prędkością światła
Później zamiast lepiej było tylko gorzej rzucał się na mojego męża a póżniej na mnie gryząc z całej siły
Sam robił wrażenie oszołomionego, zdezorientowanego
Później był w kojcu, oczywiście smutny i czujny. Po wypuszczeniu skakał do mnie na sofkę aby go głaskać a za chwilę wgryzał się ząbkami w rękę
I naprawdę nie było krzyków lub zachowań niezrozumiałych dla królisia
Nie pomagało przytrzymanie do ziemi w zwierzęcym geście "kto tu rządzi"
NIESTETY- natura obdarzyła Tosiunia taką ilością testosteronu a zdrówkiem delikatnym:((
Kastracja dla każdego króliczka jest problemem indywidualnym
A co do klateczki to prawie od maleńkości wygrywał nocne melodie na prętach
Moja Trusia nawet już w wieku dorosłym radośnie molestowała od czasu do czasu króliczkę mojej sąsiadki i próbowała swoich zalotów nie tylko do kotki ale również do psów
Oczywiście jeśli można uniknąć zabiegu kastracji to cudownie, bo faktycznie stanowi niebezpieczeństwo
A szarpanie za pręty to chęć zwrócenia uwagi no i dopominanie się o wyjście
Reasumując mój przydługi wywód.Jeśli sutacja nie przedstawiałaby się tak drastycznie to mojego Tosia nie poddałabym kastracji
Cóż nawet jego suiśki kochałam:))
Jego problem konsultowałam z 4 weterynarzami, za i przeciw
Sam zabieg zniósł dobrze a zmarł z innej przyczyny
Na pewno osłabienie po 2 w jego życiu zabiegu niestety nie było bez znaczenia:(( |
|
Ostatnio zmieniony przez T-T-A dnia Sob 22:49, 19 Kwi 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|