Graszka |
|
|
|
Dołączył: 19 Sie 2010 |
Posty: 260 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Częstochowa Płeć: K |
|
|
|
|
|
|
Witam serdecznie.
Kiedyś przypadkiem trafiłam na to forum i od tego czasu podczytuję. Teraz postanowiłam podzielić się moimi doświadczeniami. Mam nadzieję ,że trafiłam we właściwy temat.
Pierwsza przygoda z królikiem zaczęła się dwa lata temu . Córka będąc w Holandii kupiła śliczną króliczą dziewczynkę -Bambosię.
Przywiozła ją do kraju i z miejsca zdobyła nasze serca. Ale rzecz będzie o zaprzyjaźnianiu króliczków.
Po roku stwierdziliśmy ,że przydałoby jej się towarzystwo. No i w naszym domu pojawił się malutki Tuptuś , chociaż do momentu gdy jeszcze nie zacząl ostro pokazywać ,że jest facetem , nie znaliśmy płci.
Oswajanie było krótkie i bezbolesne. Kilkudniowe, krótkie gonitwy i to w zasadzie wszystko. Bamboska , ma taką zaletę ,że gdy ją się drapie w okolicy dolnych plecków , zaczyna lizać wszystko co ma pod pycholkiem . Czy to rękę , czy poduszkę , cokolwiek. Więc jedną ręką drapałam , a drugą podsunęłam jej malucha został pieczołowicie wylizany. W zasadzie od tej chwili lody zostały przełamane i z dnia na dzień było coraz lepiej .
Do tej pory kochają się strasznie , spia razem , wylizuja się i to jest para na całe życie. Oczywiście Tuptuś jest po kastracji , ale to on jest królikiem dominującym w stadku - bo przybył nam jeszcze jeden króliś . Teraz ma 7 miesięcy.
Ale tutaj było dużo gorzej. Kubusia kupiłam pod wpływem emocji. On jakoś nie miał szczęścia i gdy inne maleństwa znajdowały swoich opiekunów , ten rósł sobie w sklepie i nikt go nie kupował . W końcu został oddzielony od innych króliczków , bo hormony juz mu zaczęły grać i gdy zobaczyłam go ,że siedzi taki samotny w osobnej klatce, nie wytrzymałam i ... przyjechałam z nim do domu.
Do czasu kastracji musiał być izolowany. Pozostałe króliki mają całkowitą wolność . Podchodziły do niego , wąchały się , znaczyły itd... Ale nie było jakiejś agresji w nich. Po zabiegu , gdy Kuba juz doszedł do siebie , nie pamietam za dwa czy trzy tygodnie, podjęłam pierwsze próby oswajania.
Jak dopadły do siebie , to w ferworze obydwa przewróciły sie i walczyły na leżąco. Spanikowałam i rozdzieliłam ich. Takich podejść było kilka , gdzie Kuba nie poddawał się i próbował zdominować Tuptusia. Bambosia nie brała udziału w tym , bo była przestraszona , a swoją osóbką dolewała jeszcze oliwy do ognia Tuptuś był wtedy jeszcze bardziej zaciekły .
Ostatnia walka , decydująca , skończyła się pogryzieniem malucha , tak ,że płakać się chciało . Nosek , buźka całe ciałko w ranach .
Wtedy załamałam się . Byłam przekonana ,że tak już będzie zawsze . Kubuś oczywiście już przestał być wypuszczany w obecności Tuptusia . Ale kontakt przez kraty klatki był normalny. Dochodziły do siebie , wąchały się i wtedy zaczęłam uchylać lekko klatkę ,żeby bezpośrednio dotknęły sie mordkami . I też nic się nie działo. Coraz szerzej i szerzej i pewnego razu Tuptuś wskoczył do Kubusia , a mnie serce zamarło - co będzie dalej?
A on wyjadł jedzenie z jego miseczki , skorzystał z kuwetki i poszedł sobie , wogóle nie interesując się maluchem . Bambosia też zaczęła do niego wchodzić , zachowując sie podobnie , tylko ,że ona lizała Kubusia . Ten jednak był przestraszony i nie odbierał tego wcale jako czułości jeszcze.
Zaczęły sie coraz częstsze wizyty w malucha klatce. To było jedyne miejsce gdzie Kubuś był bezpieczny . Doszło juz do tego ,że Tuptuś wylizał pięknie maluszka i leżała cała trójka z nim w środku w jego klatce.
Jednak z chwilą wyjścia małego na pokój , znowu zaczynały sie gonitwy.
Ale mały powoli pozbywał się strachu i w końcu opanował teren jednego pokoju.
Cała trójka zgodnie w nim przebywała. I zaczęło sie zdobywanie kuchni i przedpokoju. Pomagałam im w tym dając np zieleninę i zapraszając całą trójkę do jedzenia . Jadły razem i myślę ,że to też ich zblizało w pewien sposób.
Z dnia na dzień było coraz lepiej . Zaczęły razem spać , przytulać się do siebie , lizać - to znaczy Bambosia i Tuptus lizały się wzajemnie i małego , bo Kubus jak do tej pory to jeszcze ani raz nie wystawił języczka .Nieraz Bamboska podsuwa mu łebek , ale on nie umie tego robić
Całe mieszkanie było do dyspozycji Kubusia , oprócz jednego pokoju . Pomimo tego ,że się zaprzyjaźniły , tam nie wolno mu było wchodzić . Z miejsca zostawał przeganiany.
Dopiero niedawno sytuacja sie zmieniła i Tuptuś już mu pozwolił na przebywanie tam . Mają tam takie ulubione miejsce w rogu i nocą śpią wtulone w siebie.
Niesamowity widok całej trójki , po tych wszystkich przejściach , po tych ranach Kubusia , po wyrwanej czuprynce Tuptusia...
Po strachu nie tylko tych kochanych zwierzątek , ale i moim.
Wiem ,że można oswoic króliki , ale trzeba byc konsekwentnym i pomimo ,że serce pęka nie poprzestawać . Jednak już nigdy bym sie nie porwała na taki eksperyment .
Totez omijam teraz sklepy zoologiczne, żeby mi czasem znowu jakis króliś w oko nie wpadł .
To tylko pobieżnie opisane sytuacje w związku z oswajaniem , bo gdybym chciała opisac wszystko to nie starczyłoby miejsca chyba .
Tuptuś jest przywodcą i rozrabiaką . Bambosia to przytulanką, a Kubuś jest jedynym króliczkiem z całej trójki , który jeszcze nic nigdy mi nie pogryzł . Może to wynika z tego ,że z ząbkami ma problemy i juz dwa razy musiał mieć skracane.
Cała trójka jest kochana i każde z nich jest inne. Co ciekawe... Kubuś gdy jeszcze nie żył w przyjaźni z pozostałymi , to tez była z niego taka przytulanka A teraz trzyma sztamę z ucholami i w zasadzie nie bardzo lubi głaskanie.
Mam jeszcze w domu psa - owczarka szkockiego .Staruszek 15 rok mu się zaczął w marcu. Ignoruje on to całe królicze towarzystwo a i one nie interesują sie nim Jedynie Bambośka , gdy wymyśliła sobie ciąże to wyskubywał mu sieść z ogona .
Obserwując całą trójkę , która żyje na wolności a klatka słuzy jedynie do porcjowania sianka , mozna by książke napisać o ich zachowaniu. Są niesamowite i mądre. Potrafia okazac radość a i obrazić się
Gdy bedę mieć chwilę to wstawię zdjęcia tych moich skarbów. Pozdrawiam Wszystkich serdecznie i mam nadzieję,że nie zanudziłam tym przydługim wywodem. |
|