Yanthe |
|
|
|
Dołączył: 05 Kwi 2011 |
Posty: 60 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Szczecin Płeć: K |
|
|
|
|
|
|
Ej, ale TOZ nie zawsze może coś zrobić.
Większość osób ma iście idylliczne wyobrażenie o TOZ. To nie RSPCA czy inna bardzo medialna organizacja.
Odmowa podjęcia działań ze względu na brak placówki jest całkowicie normalna. Naprawdę, bardzo niewiele osób w TOZ stać, żeby dojechać 100 czy 200 km do wsi gdzie są psy na łańcuchach
I nawet jak kogoś stać, to zwykle za te pieniądze stara się pomagać zwierzętom z interwencji bliżej miejsca jego zamieszkania.
Bo wbrew pozorom TOZ ma masę interwencji, zwykle liczba zgłoszeń w "rewirze" danej placówki i tak jest większa niż siła urobowa inspektorów.
Zaproponowanie Straży miejskiej- co w tym złego? Jak TOZ nie może pomóc, to chociaż pokazuje, jak w inny sposób można pomóc.
Przepraszam, ale trochę mnie trafiło
Może dlatego, że jestem inspektorem stażystom TOZ Szczecin? I wiem, jak wiele się słyszy, że nicnierobimy Bo nie możemy pojechać na interwencję 3 godziny poza Szczecin do psa zauważonego przez okno pociągu.
Że TOZ ma dużo zwierząt pod swoimi skrzydłami, psów, kotów, królików, wszystkie je leczy, kastruje, karmi, szuka nowych domów. A nie prowadzi schroniska( w Szczecinie to osobne instytucje). Bo nikt nie dostrzega że codziennie ktoś jedzie na interwencje, nie tylko w Szczecinie, ale i w okolicznych wioskach, a nawet w Starym Czarnowie jeżeli jest to naprawdę niezbędne i wiadomo, że interwencja jest uzasadniona i są fundusze na paliwo. Że ma przychodnię wet. gdzie koty wolnożyjące są bezpłatnie leczone i kastrowane/sterylkowane.
Że prowadzi prelekcje dot. właściwego zajmowania się zwierzętami.
Bo zawsze jest za mało i nikt nie potrafi zrozumieć, że inspektor TOZ też człowiek, często średnio majętny, pracujący, mający rodzinę i nie mogący 24 h na dobę ratować zwierząt |
|