ziutek4 |
|
|
|
Dołączył: 22 Lis 2007 |
Posty: 74 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Sopot |
|
|
 |
 |
 |
|
To było 9 lat temu, ale ciągle sobie to przypominam. Była piękna pogoda. Gonzo miał wtedy roczek a ja 6 lat. Pojechaliśmy pod namiot całą rodziną. Tata zrobił Gonzowi ogrodzenie ok 2m x 2m i tam sobie biegał, ale tata stwierdził że to za mało i postanowił Go wypuścić bez ogrodzenia, bez smyczy.Wszystko było dobrze Gonzo sobie jadł trawkę, biegał, wylegiwał się w cieniu, ale w pobliżu mnie. Nagle zerwał się silny wiatr i zaczą kropić deszcz. Gonzo się przestraszył i uciekł w takie wysokie krzaki. Ja bardzo płakałam. Tata go szukał w tych krzakach, ale zrobiło się ciemno i przestał. Ja cały czas płakałam i mówiłam tacie żeby go dalej szukał, a tata i mama mnie uspokajali i mówili, że się jutro znajdzie a jak nie to bede miała nowego krliczka. Wtedy jeszcze bardziej się rozpłakałam. Moja siostra poszła już do namiotu spać. Wyiegła z niego i mnie zawołała . Poszłam z nią do namiotu i co zobaczyłam?...Gonza siedzącego w klatce i jedzącego sianko jak gdyby nigdy nic. Odrazu się uśmiechnęłam i wtedy poczułam, że to mój naj naj lepszy przyjaciel na świecie. I do dziś jeżdzimy co roku nad Wisłę pod namioty razem z moim ukochanym Gonzem.  |
|