|
Moge ci jedynie opowiedziec jak to u mnie wygladalo.
A wiec...
Fruzke zabralam do domu zaraz po zabiegu. Jeszcze nie wybudzila sie zupelnie jak juz siedziala w transporterze i jechala z powrotem do domu. Przez pierwsze 2 dni nie czula sie najlepiej. Siedziala skulona i lekko zgrzytala zabkami. Jednym slowem bolalo ja. Nieco ulgi dawaly jej srodki przeciwbolowe. Dostawala rowniez antybiotyk. Przez 2 dni zupelnie jesc nie chciala i prawie w ogole sie nie ruszala. Leki podawalam jej strzykawka - co bylo dla mnie dramatem, bo za nic ich nie chciala, a ja nie bardzo potrafilam jej podawac - ale jakos poszlo.
Juz dokladnie nie pamietam, ale wydaje mi sie, ze nie wypuszczalam jej z klatki przez 3 dni, bo balam sie, ze moze sobie szwy rozerwac. Poniewaz nie mam dywanow pod klatke kladlam jej recznik, zeby przy wskakiwaniu i wyskakiwaniu nie zrobila sobie krzywdy. Dla Fruzki dostalam kubraczek, zeby nie miala mozliwosci "grzebania" w szwach. Poniewaz nie miala szwow rozpuszczalnych po 1,5 tygodnia pojechalam na zdjecie szwow.
Aaaa i jeszcze przed operacja dostalam zalecenie, aby nie karmic jej granulatem i zeby byla na samej wodzie i sianku tzn. nie przez caly dzien tylko juz wieczorem poprzedzajacym dzien zabiegu. |
|
|
|