KazioR |
Administrator |
|
|
Dołączył: 20 Wrz 2005 |
Posty: 2728 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Kraków Płeć: M |
|
|
|
|
|
|
umowa o oddanie zwierząt - kiche_wilczyca podała - nie ma to mocy prawnej, a więc nawet jeśli wyleczą i oddadzą do adopcji to facet może się o nie upomnieć???
ja uważam zwierzęta zabrane oddać do adopcji ale gość powinien odpowiedzieć przed sądem, zadajemy sobie pytanie, dla czego tak się dzieje?
a no właśnie iż wybiera się mówiąc prosto najmniejsze zło, gość robi deklarację, psy poszły do ludzi a on za kilka miesięcy jako iksiński robi to samo.
Pod przykrywką szybkiego ratowania psów robi się wygodę łobuzowi.
Co do zabrania właścicielowi psa to w przypadku zagrożenia życia dla tego psa nie musi się czekać na decyzję sądu.
W Słomnikach pod Krakowem gość przerabiał psy na smalec od razu zabrali mu wszystkie psy a więc po co była umowa z tym "hodowcą".
============================
Fabryki psów
Ewa Siedlecka
2009-01-27, ostatnia aktualizacja 2009-01-26 23:00
Psy wycieńczone i chore w klatkach ustawionych jedna na drugiej. Oddają na siebie ekskrementy, a jedzą odpadki - tak wyglądają tzw. hodowle psów rasowych nierodowodowych
STRAŻ DLA ZWIERZĄT
Klatki ustawione na sobie, jedna żarówka na całe pomieszczenie. Cztery psy husky umarły na rękach ratowników
STRAŻ DLA ZWIERZĄT
Prawie setkę psów uratowała Straż dla Zwierząt
Co o tym sądzisz? Napisz: [link widoczny dla zalogowanych]
Taką "hodowlę" we wsi Cisie pod Warszawą zlikwidowała dwa tygodnie temu organizacja pozarządowa Straż dla Zwierząt przy pomocy policji. Zaalarmował ich klient, który kupił tam szczeniaka. Działacze Straży najpierw pojechali incognito i nakręcili ukrytą kamerą film, żeby przekonać policję do interwencji.
- Było tam około setki psów. Klatki z yorkami na mrozie, inne ustawione piętrowo w szopie, jedna żarówka za całe oświetlenie. Psy chore: tyfus, nosówka, robaki, wychłodzenie, wycieńczenie, odwodnienie. Połamane palce od stania na siatce, z której zrobiona była podłoga klatek. Cztery szczeniaki husky umarły nam na rękach - opowiada Zbigniew Gruda, rzecznik Straży dla Zwierząt.
Psa z fabryki licytujesz w sieci
Taka hodowla i handel psami nie wymagają żadnych pozwoleń. Nie trzeba spełnić żadnych warunków, żeby ją prowadzić. Nie wymaga się kontroli weterynaryjnej, nawet zarejestrowania działalności gospodarczej (mówi o tym poniżej/obok poseł PO Paweł Suski).
Gruda: - To łatwy i tani zysk. Szczeniaki sprzedawane są po 500-600 zł, a do ich "wyprodukowania" wystarczy byle jaka klatka i rozmoczony chleb z odpadami. Krzyżuje się ojca z córką, brata z siostrą. Na podwórku u tego człowieka stały dwa luksusowe samochody. Ani on, ani żona nie pracują, utrzymują się z handlu psami.
Właściciel hodowli z Cisów zrzekł się psów na rzecz Straży. Ta najpierw zabrała 29 zwierząt - na więcej nie było miejsca w małym szpitalu tej organizacji. Kiedy po dwóch dniach inspektorzy zgłosili się po pozostałe, już ich nie było. Dopiero po rozmowie z policją właściciel przestraszył się i następnego dnia z powrotem się pojawiły.
- Przypuszczam, że może mieć gdzieś podobną hodowlę - mówi Gruda.
W sumie Straż przejęła 94 psy ponad 20 ras, m.in.: yorki, bigle, pudle, pinczerki, ale też większe: owczarki niemieckie, golden retrievery, labradory. Pierwsza pomoc dla nich kosztowała 3 tys. zł: badania, lekarstwa, szczepienia. Prawie wszystkie poszły od razu do adopcji. Gruda: - Zostały nam mama pinczerka i mama york z małymi, które muszą być na razie w szpitaliku. I stara labradorka, eksploatowana tak, że powyciągane sutki wiszą jej do ziemi.
Psami właściciel handlował w internecie, m.in. w portalu Allegro. Podpisał zobowiązanie, że już psów hodował nie będzie. Tylko że nie ma ono mocy prawnej.
Okazuje się, że gdyby chodziło tylko o trzymanie zwierząt w niehumanitarnych warunkach, to właściciel hodowli nie miałby się czego bać. Skończyłoby się prawdopodobnie umorzeniem postępowania z powodu znikomej szkodliwości czynu - taka jest praktyka działania prokuratury.
Ale przedobrzył - zaopatrywał sprzedawane szczeniaki w "książeczki zdrowia" z wpisami o rzekomych szczepieniach i pieczątkami weterynarzy. Sfałszowanymi. Grozi mu więc zarzut o fałszerstwo dokumentów.
Jego działalność nie była tajemnicą. Na forum internetowym "Dogomania" od trzech lat pojawiały się wpisy na temat tej hodowli i tego, że psy z niej pochodzące chorują, a niektóre niedługo po zakupie umierają. Klienci, którzy przychodzili z reklamacją, dostawali od "hodowcy" - najczęściej na gębę - zwrot pieniędzy wydanych na leczenie psa. Albo - jeśli zwierzę zmarło - zwrot zapłaconej kwoty. Byleby nie robili hałasu.
Niektórzy jednak zawiadamiali inspekcję weterynaryjną. Bez efektu. Inspektorzy twierdzą, że nie mają uprawnienia do kontroli hodowli psów, bo nie jest to tzw. działalność nadzorowana. I odsyłają na policję. Policja oczekuje zaś dowodu przestępstwa.
- Zjawisko przemysłowej hodowli psów jest szersze i nie da się go zwalczać bez pomocy osób, które się z nim zetkną. Ale przede wszystkim nie należy tworzyć popytu na psy "rasowe nierodowodowe". Kosztują taniej, ale potem i tak trzeba "zaoszczędzoną" sumę wydać na szczepienia i leczenie - przestrzega Zbigniew Gruda. |
|