|
|
|
Wysłany: Czw 22:53, 03 Gru 2009 |
|
|
betka18 |
|
|
|
Dołączył: 18 Lis 2009 |
Posty: 171 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Płeć: K |
|
|
|
|
|
|
Kolejne chwile z moim Biszkopcikiem-Pasztecikiem ...
Tusia się rozbrykuje.
Mam problem ze złapaniem jej.
Wyciąganie z klatki opanowałam w ten sposó, ze wstawiam do klatki koszyk wiklinowy i ją do niego wkładam i potem jak windą do nieba jedziemy do góry i na podłogę z której sobie wyskakuje.
Potem Tusia chwilę pokica , albo i nie i zaszywa się w kącie labiryntu kartonowego i ani widu ani słychu.
Dzisiaj nie mogłam jej z niego wydobyć.
Chciałam juz iść do innego pokoju , więc musialam ją złapac i wsadzić do klatki.
To jest bardzo skomplikowane.
Tusia nie zamierzała dać sie złapać ani wyjść z labirynku.
Wiec musiałam ją z tego kartonu jakoś wytrzepać...wydobyć...trwało to dobre 15 minut :/
Królik najadł się strachu...bo to było jak polowanie na królika.
No ale jak ja wydobylam to troche jeszcze posiedziała na moim brzuchu.
Wtedy się juz nie wyrywa ...siedzi spokojnie i sie rozpłaszcza jak żaba.
No i zaniosłam ją do klatki jak już troszkę ochłoneła.
Teraz znowu ją wypuściłam ale zabrałam jej labirynt.Biegała po pustej podłodze. Chwilami dostawała przyśpieszenia i zasuwała jak perszing...jak rakieta.
Wskakuje już sama na wersalke...najpierw na kartonowy labirynt a potem na wersalkę.
Dzisiaj jej zabrałam ten karton i się zdziwiła ze taka wersalka wysoka. Chyba przez 10 minut stawała słupki i przymierzała się do wskoczenia prosto z podłogi. No i nagle KICCCCC, Tusia na kanapie Bała się zeskoczyć, więc musiałam ją zdjąć.
Potem znowu ją wyciagnełam...i jak próbowała wskoczyć z podłogi to sobie nabiła guza :/ nie wcelowała na kanape tylko zatrzymala się głową w poręczy ....
mam nadzieje ze nic jej nie ejst...ale troszkę huknęło.
Tak...prawie jak raczkujące dziecko...
pozdrawiam |
|
|
|
|
|