Reuben |
|
|
|
Dołączył: 14 Mar 2013 |
Posty: 6 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Poznań Płeć: M |
|
|
|
|
|
|
Witam wszystkich, ponieważ to mój pierwszy wpis na tym forum
Moje córeczki od dwóch lat mają królika, którego nazwały szalenie oryginalnie - Kicuś. Generalnie Kicuś jedzie na diecie warzywno-ziarenkowej i wszystko z nim ok. Ma dużo energii (choć bobkami strzela jak z kałasza), śliczne futerko i tak dalej.
Teraz do sedna - kiedy jest ciepło i zielono, zabieramy Kicusia na spacer, żeby się opchał koniczyną i czym tam zechce. Czasami dziewczynki zbierają też coś dla niego, nauczyłem je jak wygląda szczaw i koniczyna.
Po jednym takim karmieniu królik zachorował. Myślałem, że się przekręci, pół nocy trzymałem go na kolanach z ciepłym kubkiem herbaty, który go ogrzewał (zauważyłem, że to nieco poprawia jego samopoczucie, więc zacząłem go ogrzewać). Dawałem mu też wody, niczego innego nie chciał. Potem sobie zasnęliśmy i następnego dnia futrzak poginał po mieszkaniu jakby nigdy nic.
Trochę się rozpisałem, ale chciałem mniej więcej nakreślić sprawę. Idzie wiosna, dziewczynki znowu będą chciały karmić Kicusia zieleniną. A ja nie mam ochoty na kolejną nieprzespaną noc, o cierpieniach królika i jego potencjalnym zgonie nawet nie wspominając. A nie wiem, co mu wtedy dolegało i czy nie miało to związku z tymi listkami itd.
Jeżeli komuś zechce się to przeczytać i podzieli się ze mną jakimiś uwagami, byłoby super |
|