Arissa |
|
|
|
Dołączył: 01 Lut 2012 |
Posty: 110 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Częstochowa Płeć: K |
|
|
|
|
|
|
Wczoraj po godzinie 21 myślałam, że Rivia opuści mnie na zawsze... Na szczęście tak się jednak nie stało.
Kicała sobie po klatce jak zawsze wieczorem, dałam jej jeść i odpisałam na smsa, w tym czasie ona rozkraczyła się przed miską i leżała (była to dla niej nie naturalna poza). Przez dłuższą chwilę nie jadła (a to żarłok) także postanowiłam pomóc jej wstać i się przeraziłam. Nie dość, że lała mi się w rękach to jeszcze jej boki się zapadły, serce biło wolniej. Byłam przerażona, że moja kicaja już chce odejść... wyjęłam ją z klatki, chciałam postawić na łóżku a ona się po prostu przewróciła i leżała na boku. Nie wiedziałam co mam robić... sprawdziłam jej łapki i były wiotki, jakby pozbawione kości (tak lekko wszystkie zgięcia chodziły, bez żadnego oporu ale nie mam tu na myśli, że wyłamywałam jej łapy spokojnie). Zabrałam ją szybko do kuchni i próbowałam napoić, nic zero reakcji. Zaczęłam ją masować coś na zasadzie t-touch'a na zmianę z mamą. Położyłam Riv na plecach bo bałam się, że to przez jakąś narośl której nie zauważyłam albo to reakcja na kleszcza, leżała jakby już życie z niej uszło, nie protestowała jak kiedyś... ale była czysta. Co chwilę sprawdzałam czy serce jej bije.. Postawiłam rudą na podłodze i kicła raz przewracając się na prawy bok. Taka walka o jej życie trwała do 23... poddałam się i włożyłam ją do klatki rycząc jak bóbr. Koło godziny 23.30 usłyszałam "chrum chrum" zaczęła jeść!! także o spaniu nie było już mowy. Mniej więcej 10minut później przekicneła na drugi koniec klatki, później na przeciwległy koniec, jeszcze później walczyła o to żeby wstać i przewrócić się na drugi bok. Rano mama mnie budzi i mówi "ona żyje i zjadła całe siano i karmę". Teraz wygląda znacznie lepiej, boczki ma normalne, łapy sprawne, nosek ruchliwy
Także mam do Was pytanie, co to mogło być? |
|