|
| Nietrzymający moczu królik |
|
|
Wysłany: Czw 15:14, 14 Lut 2013 |
|
|
|
No i ciąg dalszy przygód mojej Tośki.
Zakładam nowy temat, ponieważ obecne dolegliwości nie mają zupełnie nic wspólnego z usuwaną wcześniej macicą. Chociaż i w poprzednim temacie pojawiło się sporo informacji nie na temat.
Od dłuższego czasu moje zwierzątko posikiwało po kątach, po kilka kropel, czasami więcej. I przeważnie potem w tym siedziała i wiecznie miała osikany kuperek, skoki i śmierdziała jak mały skunksik. No i do tego bolał ją brzuszek, co pokazywała przyciskając go do podłogi.
Usunięta macica, leczone nerki z kamieniami i pęcherz. Ale na ostatnim USG w pęcherzu kamienia nie było, a to najczęstsza przyczyna nietrzymania moczu.
Przy okazji kolejnej wizyty u mojej siostry pod Piasecznem, postanowiłam znowu się wybrać do Ogonka w Warszawie.
Pojechałam dzisiaj rano do dr Wojtyś.
Pani doktor zasugerowała zrobienie kompleksowych badań, żeby wykluczyć (albo znaleźć) fizyczną przyczynę takiego stanu rzeczy.
Badanie moczu zrobione na miejscu wykazało, że tam nic nie ma. Na wszelki wypadek zwierzątko będzie miało USG o 15, więc zostawiłam ją w lecznicy, bo dopiero o 15 będzie specjalista.
W czasie porannej jednak wizyty zrobiliśmy RTG kręgosłupa (i zębów, bo o to poprosiłam, skoro już naświetlamy zwierzę). I jakież było moje ogromne zdziwienie, kiedy zdjęcie pokazało kompresję kilku kręgów piersiowych i ślady po pękniętych żebrach!
Nie mam zielonego pojęcia kiedy ani jak mogło się to stać, ślady są stare, kilkuletnie. Pani doktor mówi, że mogłam tego nie zauważyć, bo Tośka mogła po prostu być mniej ruchliwa i inaczej tego po sobie nie pokazać.
Ale jak? Kiedy? Czy spadła z kanapy? Czy stało się to jak byłam w domu, czy jak byłam w pracy? Dodam, że królik ma całe mieszkanie dla siebie, więc mogło się to zdarzyć praktycznie zawsze.
Dość na tym, że to właśnie może dawać silne dolegliwości bólowe, włącznie z nietrzymaniem moczu!
Póki co, właśnie w tej chwili moje zwierzątko ma robione USG, a ja mam zalecenia podawać na początek 2 x dziennie Tolfedynę, lek przeciwbólowy i przeciwzapalny. I obserwować zwierzątko, czy się poprawi, czy nie.
Chyba, że USG wykaże coś jeszcze innego.
Jeśli USG będzie czyste, a Tolfedyna nie pomoże Tosi, będziemy badać pod kątem pierwotniaka, którego nazwy niestety nie pamiętam (postaram się dowiedzieć jak odbiorę kosmatka), a który może atakować właśnie układ moczowy i ośrodkowy układ nerwowy.
Ze strony tego ostatniego objawów żadnych nie było, ale może to kolejna rzecz, którą przeoczyłam?
No i jeszcze jedno - RTG zębów wykazał stany przedropniowe, więc pewnie i z tym problemy mieć będziemy. Badanie zębów kliniczne nie wykazało zmian, ale RTG niestety nie kłamie. Tośka miała usunięte jakieś małe zmiany z zębów przedtrzonowych, które raniły lekko policzek i zobaczymy co będzie dalej.
Póki co, nie martwię się o zęby, jeśli jeszcze problemu nie ma na zewnątrz. Teraz najważniejsza diagnoza dotycząca powodu posikiwania...
No i się wyjaśniło. Dr Wojtyś zadzwoniła z informacją, iż badanie USG wykazało silne wysycenie jednej nerki wapniem i w tej chwili schodzący kamień wielkości 3mm powoduje silny ból i problemy z trzymaniem moczu.
Tosieńka jest jeszcze w Ogonku, ma podawaną kroplówkę z Nospą i czekamy.
Najgorsze jest to, że niestety, to wszystko się będzie powtarzało i jedyne co mogę zrobić, to ulżyć małej w bólu podając kroplówki przy silnych dolegliwościach i Tolfedynę.
Jeśli zaś chodzi o zmiany w kręgosłupie,, jeszcze nie powodują dolegliwości, ale z pewnością się to odezwie. |
|
Ostatnio zmieniony przez Agga dnia Czw 19:11, 14 Lut 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
Wysłany: Pią 8:46, 15 Lut 2013 |
|
|
|
Też mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Póki co, leki przeciwbólowe działają, ale gdyby nie one, bolałoby ją mocno.
Na wyniku USG napisano: "moczowód lewy powiększony do na całej długości do 3,3mm, w okolicy brodawki pęcherza moczowego w moczowodzie widoczny złóg o średnicy 2,5-3mm.
Jedziemy znowu wieczorem do Ogonka na kroplówkę, żeby pomóc temu czemuś się wydostać.
Dodam jeszcze, że wspomniany wcześniej pierwotniak, którego nazwy nie zapamiętałam, to Encephalitozoon cuniculi, popularnie znany jako E. cuniculi. Podano wcześniej tylko pierwszy człon nazwy, a jako laik pełną gębą, nie zatrzymałam jej w mózgu.
Uniwersytet warszawski we współpracy z kliniką Medicavet prowadzą darmowe badania kliniczne nad odpowiednio dziećmi i królikami i właśnie w tym ostatnim oddamy próbki moczu i kału na badania w tym kierunku.
Jeśli ktoś jest z Wawy lub okolic, a ma królika z podejrzeniem choroby wywołanej przez tego mikroba, myślę że może spróbować zgłosić swoje zwierzątko do udziału w badaniach. Dr Wojtyś mówi, że szukają tam pacjentów z długimi uszami. |
|
Ostatnio zmieniony przez Agga dnia Pią 11:46, 15 Lut 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Wysłany: Pon 13:06, 18 Lut 2013 |
|
|
|
Moja maleńka Tosieńka w ostatnim tygodniu 3 razy odwiedziła Ogonek, gdzie dr Wojtyś rękoma cudotwórcy przywróciła ją do stanu okołonormalnego.
Przez 4 dni dostawała kroplówki z nospą i furosemidem, ponieważ miała znowu chwilowe problemy z sikaniem.
Z powodu schodzącego kamienia i silnych dolegliwości bólowych, codziennie podaję małej Tolfedynę i, uwaga, wreszcie się przełamałam i robię zastrzyk!! Spowodowane jest to tym, że bunt przy przełykaniu był coraz większy i więcej leku wylatywało bokiem niż było połknięte i nie było innego wyjścia, jak zacząć robić zastrzyki.
Ogonek jest świetną lecznicą przystosowaną do malutkich ciałek i takie też malutkie sprzęty posiada. I chyba to pomogło mi się przełamać. Dostałam strzykawki z wbudowanymi igłami, które są cieniutkie i mają nie więcej, niż 1,5cm długości. Jedną ręką trzymam Tośkę i kawałek skóry, drugą bez problemu się wkłuwam, a moje maleństwo bez żadnej reakcji przyjmuje zastrzyki.
Jest naprawdę dzielna, a nacierpiała się naprawdę niemało.
Trochę się jednak martwię, ponieważ lewa nerka jest tak zawapniona, że z osadu cała miedniczka jest odlana. Pani doktor mówi, że takie sytuacje, gdzie osad po kawałku będzie się przesuwał będą coraz częstsze. Może też dojść do zatkania moczowodu, jeśli odłamek będzie zbyt duży, żeby przejść, a wtedy będzie trzeba albo spróbować operacyjnie wyjąć złóg przez pęcherz, albo usunąć całą nerkę. Jednak w takim przypadku, kiedy Tośka wyraźnie nie metabolizuje wapnia, ryzyko, że druga nerka za chwilę odmówi posłuszeństwa jest bardzo duże.
Póki co, pociesza mnie fakt, że leki przeciwbólowe działają i Tośka jest większość czasu radosna. Do tego wyniki badań krwi i moczu są bardzo ładne (poza lekko podwyższonymi leukocytami, ale podobno za mało, żeby się przejąć).
Teraz czekam jeszcze na wyniki testów na E. cuniculi i zobaczymy co będzie dalej.
Jak ja bym chciała mieć w Poznaniu dr Wojtyś i jej lecznicę. Gdyby w każdym większym mieście był taki Ogonek, życie maluchów byłoby dużo łatwiejsze i na pewno dużo więcej choruszków miałoby dużo większe szanse na wyzdrowienie.
Ja będę doraźnie Tośkę leczyć w Poznaniu, ale poważniejsze rzeczy na pewno będziemy załatwiać w Ogonku. Myślę, że stres związany z podróżą jest mniejszy niż korzyści wynikające z prawidłowej diagnozy. |
|
|
|
|