|
A było tak dobrze...
Rano dzisiaj obudziła mnie niepokojąca cisza. Zawsze od rana Tośka wojuje, obżera mi kanapę z tyłu i próbuje przekopać się do sąsiadów z dołu. Dzisiaj cisza, a to był zły znak.
Zajrzałam za kanapę, a tam moje zwierzątko siedziało w kałuży swojego moczu. Jak podniosłam ją, to zobaczyłam, że całe podwozie miała mokre. Ale to absolutnie całe. Od kuperka po wole. Do tego sposób w jaki siedziała, wskazywał wyraźnie na to, że strasznie ją brzuszek bolał, bo właściwie nie siedziała, tylko stała na girkach, żeby niczego brzuszkiem nie dotknąć. Wytarłam, podałam nospę i tolfedynę i czekałam. Zadzwoniłam do klinwetu, żeby się dowiedzieć kto ma dyżur. Miałam nadzieję, że będzie lekarz, który wcześniej robił Tośce USG i na szczęście miał dyżur od 15-tej. On za dużego doświadczenia, jak sam mówi, z królikami nie ma, ale przynajmniej potrafi zrobić USG i określić stan zwierzaka. Leki pomogły, Tośka się ożywiła, ale trzeba było sprawdzić jak wygląda środek. Tym bardziej, że maluch sikał z krwią.
Niestety, jak zobaczyłam Tośkowe nerki i pęcherz, to się przeraziłam. Wszystko białe. Nawet w styczniu nie było takiego wysycenia, jak dzisiaj. Widać, że niepotrzebnie zmniejszyłam dawkę chińskiego leku, który działał. A do tego podawałam Tośce Osteogenon, żeby wyleczyć odwapnione zęby, które w kwietniu na rtg się pokazały.
Jedno leczyłam, drugiemu szkodziłam. I w sumie to moja wina, bo zapomniałam pytać o dawki i jak długo mam leki podawać, tylko sama stwierdziłam, że skoro razem je podaję, to nic się przecież nie stanie...
Teraz wywalam Osteogenon, podwajam chińskie leki. I do tego antybiotyk dzisiaj zapisany i probiotyk.
No i oczywiście mail do dr Wojtyś z aktualizacją stanu Tośki i lekami, które dostaje.
Moje nadzieje na to, że kiedyś nie będę Tośce podawała żadnych preparatów coraz bardziej się rozpływają... |
|
Ostatnio zmieniony przez Agga dnia Sob 16:45, 25 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|