|
Właśnie rozmawiałam z dr Wojtyś...
Tośka cierpi. Leki przeciwbólowe działają, ale na krótko. Nospę dostaje teraz częściej niż w domu, bo cierpi. Nie je, jest dokarmiana.
I w sumie można by Tośkę tak próbować trzymać przy życiu, ale zaczyna to wszystko być chyba męczeniem zwierzątka Nie powiedziano mi tego w ten sposób, to mój prywatny wniosek...
Nikt oczywiście nie myśli o eutanazji, tylko jak pomóc. Niestety, jedyną opcją pomocy w tej chwili jest jednak zoperowanie tej drugiej nerki. Jak sobie przypominam, że po operacji pierwszej nerki, mimo złogów w drugiej, Tośka całkiem nieźle przez ponad miesiąc funkcjonowała, to może jednak warto zrobić i drugą? Oczywiście jest po raz kolejny ryzyko, że Tośkę w czasie operacji stracę. Tylko jeśli nic nie zrobię, stracę ją na pewno. Nerka z większym złogiem jest coraz większa i jest ryzyko, że się wyłączy z powodu zbyt dużej opuchlizny i braku możliwości mechanicznego funkcjonowania.
I znowu dylemat podobny do poprzedniego, ale z większą ilością danych: do ryzyka czy Tośka przeżyje, dochodzi wiedza, że po 2 miesiącach złogi się odnawiają.
Ale nefrolog uważa, że to nie muszą być złogi nowe w tej operowanej przedtem nerce. Mogą to być złogi, które zeszły z kielicha nerkowego, którego w czasie operacji nie udało się wypłukać i jest szansa, że nie będą się powiększać. Więc możliwe, że w pewnym momencie obie nerki będą miały złogi po kilka mm, które będą znacznie łatwiejsze do opanowania niż takie ponad centymetrowe.
Ech, nie proszę tu nikogo o pomoc w podjęciu decyzji, bo wiem, że musi być tylko moja. Wywnętrzam się i proszę o trzymanie kciuków, żeby prawidłową decyzję podjęła...
Trochę to niestety jak wybór rodzaju śmierci... Chcesz się utopić, czy udusić?
Jeszcze jest jedno malutkie światełko na przyszłość. W leczeniu ludzkiej osteoporozy wykorzystuje się parathormon, który powoduje, że wapń krążący w krwioobiegu jest wychwytywany przez kości i powoduje ich odbudowę, dzięki czemu mniej wapnia przechodzi przez nerki.
U Tośki kości się odwapniają właśnie dlatego, że nie bardzo potrafi sobie poradzić z pobieraniem wapnia z krwi i wszystko kończy w nereczkach, które nie dają rady wszystkiego filtrować. Tylko że w leczeniu zwierząt nie bardzo wiadomo jak to wygląda. I najpierw trzeba się zorientować, czy jest szansa, że to zadziała, jakie dawki podawać i może wtedy warto będzie wypróbować nowej metody...
Nikt nie będzie eksperymentował, dopóki nie będzie dowodów na to, że u zwierzaków to gdzieś już działało. ale jeśli się coś takiego znajdzie, to mam nadzieję, że w miarę szybko to nastąpi... |
|
|
|